Nocne zmory.

leosusf
17.10.2010 18:10·~ 3 min. czytania

W tym samym czasie, gdy Ty pisałaś jak to dobrze może być po zdradzie, to Twój mąż namiętnie kochał się z moją żoną… Wyznawali sobie miłość i pewnie jak u Szekspira, głęboko przeżywali swoje uczucie. Autentyczny tragizm sytuacji, w której zły los postawił okropnych ludzi na ich drodze do prawdziwego szczęścia. Najprawdziwszy romans, w którym im więcej przeszkód, tym uczucie namiętniej płonie. Jak się ma do tego treść Wojny plemników, o której mi opowiadałaś? Jaki to ma wpływ na nasze życie i w jaki sposób to może wpływać na to, jak u kogoś morze być dobrze wcześniej czy później i jak może się ułożyć? Naukowe, mądre opracowania mogą wskazać drogę.

Tylko jak to się ma do najgłębszego, płomiennego uczucia, kiedy każdy atom ciała drży na samą myśl o spotkaniu z kochankiem. Kiedy najmniejsze wspomnienie, namiętnych chwil rozpala do białości. Im większe problemy, tym uczucie mocniej płonie.

 I nie czarujmy się, po zastanowieniu, nikt przecież nie zaprzeczy, że serce nie sługa, a w miłości jak na wojnie, nie ma żadnych zasad.

Czyż nie z tego powodu uwielbiamy takie historie, o których wnukom, przy kominku, kiedy kostucha już tuż, tuż, możemy opowiadać z wypiekami na twarzy…

Bo wiesz, wnusiu, broniłem się mocno, lecz uwierz mi, przed prawdziwie namiętnym uczuciem nie sposób się obronić. To spada na ciebie jak grom z jasnego nieba…

Twoją mamę kochałem i uwierz mi, niczego jej nie brakowało…

Jednak to było coś zupełnie innego, czemu nie mogłem się przeciwstawić… Jedni w swoim życiu jedynie czekają na lepsze i nawet gdyby nagle dosięgło ich tornado nie są zdolni do prawdziwej miłości. Oni pragną jedynie bezpiecznie dopłynąć do brzegu.

Mnie natomiast, wyobraź sobie, porwał niespodziewanie prawdziwy huragan… Widziałem ostrzej, słyszałem wyraźniej, świat nabrał soczystych barw, mogłem oddychać pełną piersią.

Co dnia musiałem wybierać pomiędzy obowiązkiem, a szalejąca we mnie dziką namiętnością. I jedynie sam Bóg wie ile wycierpiałem, jak bardzo krwawiło moje serce, ale to było jak trzęsienie ziemi. Nad czymś takim nie da się zapanować, nawet jakbyś chciał(a)…

Cieszy mnie fakt, że, pomimo iż w Twoim kotle wrze, to żyjesz jak chcesz, i czekasz na lepsze. Cokolwiek to oznacza. Okazuje się też, że lekarze i terapia grupowa potrafią koić ból. Doskonale też wiem, że dopóki siedzimy w tym gównie po szyję, to nie mamy, co liczyć na oddychanie pełną piersią.