Pożegnanie

Monika R
16.48.2010 20:48·~ 2 min. czytania

Jesteś aniołem co strącił z nieba
prosto na dłonie dwa białe skrzydła
przysiadasz obok i cicho śpiewasz
wiem będziesz obok pókim nie znikła

jesteś jak burza która orzeźwia
deszczowym ciepłem spływa po ciele
a chłodnym wiatrem koi co trzeba
na tęczy grają kruche nadzieje

jesteś oazą ożywczym zdrojem
górskim potokiem płynącym żwawo
o nic nie płaczę, już się nie boję
dopóki płyniesz, zagłuszasz słabość

jesteś jak morze wielkie i dumne
na falach niesiesz nad rajskie plaże
odpływ zabiera kufer ze smutkiem
w muszlach zaszumiał sens moich marzeń

jesteś jak bajka w której chcę istnieć
nowym rozdziałem krótkiej powieści
tu żadna magia nigdy nie pryśnie
serce spokojne wyczeka śmierci

jesteś jak wiosna lekka i ciepła
dywanem z kwiatów wiedziesz za rękę
i wplatasz w palce kawałki nieba
uśmiech za uśmiech nie trzeba więcej

kołyszesz do snu dobry obrońco
oddajesz siebie ćwiartka po ćwiartce
nim zajdzie słońce bajki się skończą
zabierz z powrotem serce nim zasnę

boję się zamknąć oczy tej nocy
choć jesteś tutaj, strach pięść zaciska
nie chcę być strawą wiecznej ciemności
zostać zamknięta w śmierci zamczyskach

może i lepiej że umrę młoda
że nie zostawię męża i dzieci
na co mi dzieci mąż i tęsknota
odpocznę zanim zdążę się zmęczyć

zostań tu blisko podaj mi rękę
i czekaj ze mną noc jeszcze długa
może tę rozpacz łatwiej mi będzie
znieść gdy dwa słowa szepniesz do ucha