Proroczy sen- 1

Marta Zdrada
07.07.2010 14:07·~ 3 min. czytania

Poranek zaczął się zwyczajnie.Byłam niewyspana ale zdążyłam przywyknąć do tego.Agnieszka marudziła pół nocy.Teraz ona odsypia a ja , walczę z piaskiem w oczach
i porannym bałaganem. Nareszcie mam chwilkę dla siebie.Zaparzyłam mocną kawę, wzięłam gazetę i ciężko opadłam w fotelu. I wtedy usłyszałam ciche stukanie w parapet.
To była mama. Zawsze zaglądała, gdy szła z psem na spacer. Tym razem była jednak sama.

- Coś się stało? - wyglądała na zdenerwowaną.
- Gdzie Seymour?
- Jasne, chodź , już otwieram. Pies został w domu. Ja chcę do Was zaglądnąć - mogę?


Mama nawet nie ściągała butów, tylko cichutko pobiegła do pokoju Agi .Pochyliła się nad łóżeczkiem i wsłuchiwała się w jej oddech. Uspokojona nieco , równie cicho wyszła.
Stałam trochę zdezorientowana ale serce waliło mi jak młotem.

-Mamo, powiesz mi wreszcie o co chodzi?
- Nie wiem czy powinnam ale to było takie realistyczne...
- Co?- wykrztuś to z siebie.
- Ten sen
- Jaki znów sen?
- Zrób mi kawę, to Ci go opowiem.

Upiła łyk i niepełnie zaczęła...
Śniło mi się, że zostałam z Agnieszką w domu .Ty miałaś cos do załatwienia w pracy.
Umęczyłam ją na podwórku i po zupie, położyłam spać. Szłam właśnie do kuchni, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Uchyliłam je delikatnie i wiesz kogo zobaczyłam?
Mamie łzy napłynęły do oczu.

- Na pewno chcesz wiedzieć?
- Teraz już musisz mi powiedzieć. Czy to coś strasznego?
- Tak córeczko, to było przerażające.

Za drzwiami stała Śmierć z kosą .Była taka, jak ją opisują w książkach.
Zamarłam na moment ale zaraz potem chciałam zamknąć te przeklęte drzwi.
Lecz ona wsadziła swoje kościste kolano pomiędzy futrynę i nie mogłam nic zrobić.

Po co tu przyszłaś?- spytałam.
- Tutaj nie masz nic do szukania, słyszysz?
- Błagam, odejdź stąd...
- Przyszłam po tą małą dziewczynkę.
- To niemożliwe, to straszna pomyłka!

Uklęknęłam przed nią i prosiłam, tak strasznie prosiłam, żeby zostawiła Agnieszkę.

- Jeśli masz kogoś zabrać - to mnie. Ja już dość przeżyłam na tym świecie.

Ale ona się nie odezwała, tylko tak dziwnie na mnie spojrzała. I wtedy się obudziłam.
Byłam calutka zlana potem.

Długo siedziałyśmy w milczeniu. Obie płakałyśmy , mocno wtulone w siebie.

- Sen mara, Bóg wiara- powiedziała mama. Ale na wszelki wypadek pilnuj dziecka jak oka w głowie, dobrze?
- Jasne mamusiu- odpowiedziałam
- Muszę już iść. Strasznie chce mi się palić .Przyjdziecie razem po południu?
- Tak, jak tylko zrobię obiad.

Mama poszła. Ja byłam w szoku .Myśli krążyły wokół dziecka a serce kołatało jak oszalałe Ten strach był taki paraliżujący, że nie potrafiłam logicznie myśleć.

- Boże, moje dziecko, moje dziecko...- jak echo wracały do mnie słowa.

Nigdy wcześniej tak się nie bałam.

Minęły dwa, może trzy tygodnie i nic na szczęście się nie wydarzyło. Powoli zapominałam o tym koszmarnym śnie.


Niestety, to był dopiero zwiastun tego, co miało nadejść.



 

Skomentuj utwór (1)

użytkownik usunięty
usunięty użytkownik ·
14 lat temu
Niezwykle poruszająca opowieść.