Proroczy sen 3

Marta Zdrada
14.37.2010 19:37·~ 3 min. czytania

Mama odeszła a wraz z nią moje plany i marzenia. W jednej chwili stałam się bardziej dojrzała, niż mogłam to sobie wyobrazić. Niestety cios, który zadał mi los, okazał się zbyt mocny. Mój umysł nie ogarniał tego co się stało. Wciąż czekałam na mamę, czułam jej zapach i obecność .Nie sypiałam po nocach, nie umiałam opiekować się córeczką. Nienawidziłam wszystkich kobiet w jej wieku.
- Dlaczego one żyją?- to pytanie mnie opuszczało.

*
Sama nie mogłam sobie poradzić. Dostałam leki, po których wciąż spałam. Mąż wziął urlop w pracy. Robił wszystko aby mnie wyrwać z depresji, w którą popadłam. To jego miłość do nas i niezwyczajny upór sprawiły, że powolutku wróciłam z zaświatów.
*
Po niespełna trzech miesiącach, ojciec, który i tak przez wiele lat wałczył z rakiem i cukrzycą, rozsypał się i psychicznie i fizycznie. Właśnie wtedy okazało się , że jestem w ciąży z drugim dzieckiem. Definitywnie odstawiłam wszystkie leki. To było niezwykle trudne ale innego wyboru nie miałam. Zdrowie maleństwa było ważniejsze.

*
Tata walczył a właściwie już nie, z galopującą chorobą .Ja biegałam pomiędzy szpitalem i domem. Prawo serii znów dało znać o sobie. Ojciec miał zator a niedługo potem amputowano mu nogę. Nie muszę chyba mówić co to oznaczało dla i tak wycieńczonego człowieka.
*
Dla mnie i mojego męża był to niesamowicie ciężki okres w życiu. Po wypisie ze szpitala wzięłam tatę do siebie. Rana nie chciała się goić a on gasł w oczach. Przerzuty były już niemal wszędzie. Któregoś dnia przestał mnie poznawać. Wezwałam pogotowie. Lekarz nie chciał go już nawet brać do szpitala. Zgodził się wreszcie gdy powiedziałam, że mam zagrożona ciążę. Powiedział jednak , że może nie przeżyć nocy...
*
Tato jednak wyszedł z tego i nawet poczuł się jakby lepiej. Na tyle, że zaczęłam załatwiać zamianę mieszkań. Znalazłam mieszkanie na parterze z malutkim ogródkiem. Brat przywiózł wózek inwalidzki. Cieszyłam się, że będzie mógł sobie siedzieć na dworze. Wszystko już było załatwione i czekałam na posiedzenie zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej. Niestety i tym razem los zakpił ze mnie. Nagle i mimo wszystko nieoczekiwanie ojciec zmarł. O ironio dokładnie w dniu , w którym rozpatrzono mój wniosek. Była zgoda na zamianę ale zaraz potem anonimowy telefon o śmierci taty.
Odrzucono wniosek a prezes wprost powiedział do mnie, że nie może z nieboszczykiem rozmawiać.

Jak by tego było jeszcze mało, mąż musiał uśpić kochanego psa rodziców.

*
Pochowaliśmy ojca osiem miesięcy po śmierci mamy. Dla mnie świat się skończył.
- Jestem sierotą! - te słowa wracały jak bumerang.
Nieważne było, że jest mąż i córeczka, kochająca rodzina...
Wtedy myślałam, że już chyba nic gorszego nie może mnie spotkać.
Jakże się myliłam...
_________________