Słowo na dzień powszedni
Poniższy tekst jest wyłącznie prostym wyznaniem. Może i trochę bezsensownym, lecz cóż z tego? Życie bywa nonsensem, los przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie, więc dlaczego to, co piszę, musi być przeznaczone do ułożenia na górnej półce?
Dziś zostałem posłany do sklepu. Z niechęcią wybrałem z portfela pieniądze i wyszedłem z domu. Co zobaczyłem? To, co widzę każdego dnia, bez wyjątku. Jednakże dopiero dziś znalazłem się przed domem, na terenie przekształconej natury. Z dachów budynków zwisały długie sople. Powinny zostać usunięte, ale przecież ich usunięcie wymaga środków, prawda? Mniejsza z tym, jak dotąd nikomu krzywdy nie uczyniły.
Wyszukałem wzrokiem łopatę do odśnieżania. Chwyciłem ją w dłoń i wyszedłem poza teren posesji. Nie byłem jedynym odśnieżającym - wielu sąsiadów poszło moim śladem. Pardon, to nie oni poszli moim śladem, lecz ja poszedłem ich śladem. Zabrałem się za odśnieżanie. Roboty miałem co nie miara. Nie wiem jak długo pozbywałem się śniegu z chodnika przylegającego do naszej posesji, ale do domu wróciłem bardzo zmęczony. Przebrałem się, wziąłem zimny prysznic. I co? To wystarczyło. Mógłbym pracować dalej, siły powróciły.
Usiadłem w swoim pokoju, nieco zaciemnionym (a to z powodu zasypanego śniegiem okna) i rozmyślałem. Wspominałem, choć wspomnienia niekiedy bolą. Dlaczego? Nachodzą człowieka niepostrzeżenie, kiedy akurat przeżywamy najtrudniejszy okres w życiu. Piszemy poważny egzamin, a tu nagle pojawiają nam się przed oczami radosne wydarzenia. Jednak nie wszystkie wspomnienia są przyjemne, wiadomo. W takim przypadku sytuacja obraca się o co najmniej 180 stopni. Jesteśmy szczęśliwi, imprezujemy, a przed oczami nieoczekiwanie wyświetla nam się widok siebie samego, zmarnowanego życiem, nieszczęśliwego. Z tym, że szczęście zazwyczaj zagłusza smutek. Lecz to już moje prywatne, osobiste dostrzeżenie.
Żyję niedługo, za kilkanaście dni skończę dopiero piętnaste urodziny. Przez piętnaście lat swego życia zrozumiałem niemało aspektów życia, lecz ten jeden pojąłem stosunkowo niedawno. Tym aspektem są nasze pasje. Ja na przykład kocham pisać. Raz tworzenie wychodzi mi lepiej, raz gorzej, różnie bywa, sami wiecie. Ale do końca życia będę kochał swoją pasję. Pasję, która bardzo często pozwala mi przetrwać. "Słowo na dzień powszedni" powstało także dla mnie, pozwala mi wspominać, marzyć.
Teraz wspominam jedne z najpiękniejszych scen mojego krótkiego życia. Jest ich trochę, nie powiem. Życie codzienne, czysto szkolne (w moim przypadku), odchodzi w cień przy życiu szczęśliwym. Obecnie, w tej chwili, gdy wspominam - momentami cierpię. Boże, tyle pięknych chwil przeminęło, a od jutra nowy tydzień. Pięć dni ciężkiej pracy przed człowiekiem. I świadomość, że na codzień pasma przyjemności mieszają się ze smutkiem i goryczą.
Lecz przecież pozostają mi wspomnienia...
Skomentuj utwór (0)
- Zaloguj się, aby móc komentować utwory innych użytkowników -