Zakochani nie mają koszmarów
W nocy budzi mnie Twój krzyk...
Nagle... Bez ostrzezenia... Jak wystrzał...
Co noc to samo...
Jęk, łzy i drżenie rąk.
Choc chce, nic nie mogę, nie wiem...
Ciągle szukam odpowiedzi...
Próbuje pomóc, lecz każdy pomysł
Okazuje sie równie zły.
Mówisz, że wszystko jest dobrze,
Że niepotzrebnie sie martwie.
Ale ja Cie znam, mnie nie oszukasz.
Widze, że masz tego wszystkiego dosc.
I wtedy pojawia sie on:
Bohater, heros, zwycięzca.
Porywa Cie bukietem słów i morzem gestów.
Silny, szalony, przystojny, nowy...
Zwycięzca...
A ja? Cóż...
Stary, przeciętny, zwykły człowiek,
Choc niewyobrażalnie zakochany
Już niepotrzebny...
Jak ołówek pokruszony od środka...
Spalona zapałka...
Nie słysze już krzyków...
Nie tule drżących dłoni, nie widze łez.
Koniec. Koszmar skończony.
Mozna spac spokojnie.
Wiec odejde...
Cicho jak złodziej.
Bez emocjonalnych pożegnań
I groteskowych gestów.
Odejde bez słowa,
Bo po co komu łzy i krzyki?
Nie potrzebujemy trzaskania drzwiami
I zgrzytających zębów.
Wszyscy chcemy szczescia...
Problem rozwiazany.
Bez ciężkich rachunków
I skomplikowanych wzorów.
Najprostrze rozwiązanie
Znowu zwyciężyło nad potęgą umysłu.
Lecz jakie było to rozwiazanie?
Zaskakująco proste i śmiesznie banalne.
Jednak bolesne...
Jedno zdanie...
Bo przeciez prostota rani najbardziej.
Skomentuj utwór (2)
- Zaloguj się, aby móc komentować utwory innych użytkowników -