(Martwa Cisza)
W prześwitach otchłani znanej jedynie nie licznym
Powstaje mgła świata o obrazie nieznanych zgliszczy
Czas jest jego przeciwieństwem zabiera mu tożsamość nadziei
Pozbawia ilustracji lustra ze zwierciadła (nie)śmiertelności bezimiennych
Pokazuje się w treściach podległych twarzy
Sugesti twarzy serc oddanych wspólnej magii
Opuszcza swoją iluzję by stać się częścią innej
Echo zza światów o tym krzyczy, Echo (Martwej Ciszy) ...
Popatrz wysoko nad chmury ponad krajobrazu linie
Sięgając wzrokiem tła widząc jego eufimie
Blask tej otchłani jako jedyny nie rani
Jako jedyny?
Bo istnieje też drugi, ten co wibruje w świecie innych
Dualizm perswazyjny tworzy otchłań interakcji
I chociaż pozbawia iluzji to daje w zamian brak stagnacji
Powieki są jak tlen, co daje swobodę oddechu
Pozwalają widzieć i czuć widzialno (nie)widzialną całość
bez najmniejszego aneksu
Granica widoczności nie jest granicą wytrzymałości
chociaż należy do grupy podwójnej funkcjonalności
Krzyk kwiatów nieba utożsamia dzwięczne piękno
W miejscach, gdzie pełna plaża dusz symfonicznie
uśmierca serca od wewnątrz
Serca miliardowych pragnień skompane w półmroku
cierpienia mórz
Serca twarzy, co istnieją i te które nie żyją już...
Oddech, którego nie znam jest na ciele mi znanym
Słyszę kiedy się cieszy i płaczę razem z nim, gdy ktoś go rani
Patrzę w ten sam punkt od wieczności mojej nieobecności?
I czuję, jak cudze łzy powstają w imię czyjejś radości...
Koniec.
Ostatnia taka noc w ostatnich chwilach momentów,
bo to na nic ...
Nienawidzę świtu, tego pierwszego blasku słońca wtedy czuję się jakbym krwawił ...
Wtedy coś ze mnie upływa jakieś pokłady bycia
Artystyczna metempsychoza już tu za życia
Już tu - w krainie żyjącej permanentymi emocjami
Nie dającej ukojenia duszy mitonimicznie egzaltowanej
Posłuch wiatru i śpiew zdarzeń to wszystko gdzieś tutaj mieszka
I niczym miłość istnieje tylko w przestworzach serca
Reszta tej stratosfery buduje własne dla świata bariery
Przenikając w odpływ uwalniających myśli ze stanu
ponad warstwowej śmierci ...
Nie chcę odchodzić, Nie w taki sposób, Nie na wieczność
Uosabiając ciszę trwającą od zawsze, nieodwracalnie uśmiercając wszech zależność ...
Wszystko w tej pętli oddanej do użytku przez makro przestrzeń
jest instrumentalne. Gra melodię ciszy, gra nieśmiertelnie
... i tylko Ja tutaj sam jakby wyrwany z kontekstu
Pędzę przed siebie? znów, uciekając do świata słów ze świata melodyjnych dzwięków (...)
Między śmiercią a brakiem życia los mi gra La vida loca
Gdy umieram z Nią i dla Niej kończy się zatarcie granic
pozostaje płaszczyzna spojrzeń, by umieć kochać ...
Patetyczna przestrzeń a w niej, coś czego nie można zmierzyć
Nie można tego dostrzec stojąc w chwili patrzenia na ziemii
Odnależć substytuty bycia będąc tłem dla chmur
I poczuć rozlewisko serc, w oczach dostrzec ból
Chwycić za ręke sumienie i trzymać tak mocno jakby świat
miał się nigdy nie skończyć
Odejść ze świata żywych ze śmiercią się połączyć
Nie zrozumie tego ten, kto nie wie jak można latać
nie posiadając kończyn ...
Wreszcie, odejść ze świata żywych ze śmiercią się połączyć
Kto tak potrafi? Czy istniała taka twarz?
Mrok Ad Acta
a w (Martwej Ciszy) wszystko idzie spać ...
Skomentuj utwór (0)
- Zaloguj się, aby móc komentować utwory innych użytkowników -