Wierzby

gipsylilya
07.13.2013 16:13·~ 1 min. czytania

 

Wieczór marzł pod chmurą.
Biała błąkała się klacz.
Płakał chłopak ponuro.
Ktoś powtarzał: nie płacz.
Wierzby zginały się łzawo,
włosy płukały w rzece.
Wietrzyk kudłacił trawy,
znikał wolno dalece.
Wydawała się jakby
po cygańsku piosenka -
cicho cicho, jej słabo
towarzyszyły bębenki.

Kto tu śpiewał i płakał?
Nie słuchaj, babka mówiła.
To dusze cyganów, biedaków
kule niemieckie zgubiły.

Spałam nocą niedobrze:
do mnie przychodzili niemcy.
Myły włosy w cynobrze
zgięte wierzby na rzece.